wtorek, 23 sierpnia 2011

Pierwszy dzień w szkole

Pamiętacie swój pierwszy dzień w szkole? Którejkolwiek? Mi nie przypomina się nic spektakularnego. Podobnie było tutaj. Może dlatego, że jesteśmy tu już od tygodnia i intensywnie przez ten czas się integrowaliśmy.
Ale wracając do meritum sprawy. Jesteśmy przecież w szkole a za mną dwa pierwsze dni. Zajęcia mają charakter warsztatu mistrzowskiego. Do każdego przedmiotu przyporządkowany jest jeden bądź kilku wykładowców. W przypadku fotografii głównym prowadzącym jest Emil Schild a jego pomocnikiem od tego semestru jest pan z wąsami wyglądającymi jakby przybył z polskiego zaścianka szlacheckiego.

Pierwsze zajęcia zajęły nam przedpołudnie. Omówiliśmy sprawy organizacyjne. Każdy też powiedział parę słów o sobie. Czyli zupełnie nic nadzwyczajnego. Jest nas 12 osób, w tym 4 obcokrajowców. Ogromnym plusem jak się później okazało jest to, że zajęcia są prowadzone po angielsku – no po prostu wszystko można zrozumieć. Jeśli nie licząc przerwy na kawę i przeniesienia się na świeże powietrze do przesiedzieliśmy te 3 godziny do obiadu.

Tutaj pozwolę sobie przerwać narrację, bo obiad wart jest dygresji. Kiedy usłyszałem, że dostaniemy „kartoflankę” – bo tak właśnie to brzmi w wolnym przekładzie to mina mi zrzedła. Ale proszę państwa… co to była za kartoflanka…


…bazę dania stanowił krem z ziemniaków. Jako taki danie jarskie. A dalej hulaj dusza… dodatki według uznania. Boczek, kurczak i grzanki sprawiły, że jest to jedna z lepszych rzeczy jakie tutaj jadłem.

Po południu drugi przedmiot do którego obrania zostaliśmy zobligowani. Mogłem wybierać spośród krawiectwa i mody, wiedzy o świecie, mediów, języka duńskiego, stroytelling i tajemniczo brzmiącego „warsztatu obrazu”. Pomyślałem, że poszerzenie horyzontów o inne sztuki wizualne może przynieść mi więcej radości. I tak po południu udałem się w stronę pracowni sztuk wszelkich na zajęcia z warsztatu obrazu.
I tutaj pojawił się mój pierwszy problem. Jestem jedynym obcokrajowcem, a pani profesor mówienie po angielsku nie przychodzi z łatwością. Więc pozostało mi uśmiechać się i zadowolić zdawkowym tłumaczeniem serwowanym mi przez mojego współlokatora. Na szczęście teoretyczne „bla, bla, bla” nie trwało długo i już po chwili na stole pojawiły się bloki z gliną. Oczywiście nastąpił też instruktarz… w języku przeciwnika.
Nie zniechęcony postanowiłem ulepić sobie kubek. No bo przecież co to za filozofia sprawić sobie własnoręcznie kubek… od razu przypomniało mi się dzieciństwo, zabawy w błotku, budowanie zamków z piasku na plaży. O wspaniałe czasu ZPTów w podstawówce! Okazuje się, że zdolności manualne to kolejna rzecz którą zatraca się z wiekiem jeśli się jej nie ćwiczy. W każdym bądź razie kubek nie powstał, glina zaczęła wysychać. Ale zawziąłem się i cisnąć swoją kreatywność dałem porwać się medium:


Niestety przyszły pierwsze objawy przeziębienia, więc po kolacji zaordynowałem sobie polopirynę, braci Marx i ciepłą kołdrę:



Poranek nie przyniósł drastycznej poprawy samopoczucia a do tego odezwały się jeszcze nerki. Zmożony zalecaną jednorazową dawką Ketonalu padłem w objęcia Morfeusza, pozostając w nich do obiadu. Brak apatytu pozwolił mi zrezygnować z jedzenia i pobyczyć się jeszcze trochę, choć już czułem się znacznie lepiej.

Może przeleżenia całego dnia byłoby najlepszym pomysłem, ale nie mogłem sobie darować mojej pierwszej lekcji muzyki. Tak! Zapisałem się na muzykę jako dobrowolny dodatkowy przedmiot. Pewnie niektórym zwierzałem się, że chciałbym nauczyć się grać na perkusji…
Przez całą swoją edukację muzyczną trwającą kilka lat w szkole podstawowej najbliżej byłem pianina… tzn. miałem okazję zobaczyć je z bliska – broń boże nie dopytać! A tutaj, moje marzenie spełniło się już pierwszego dnia. Zagraliśmy, choć może „zagraliśmy” do duże słowo, ten kawałek:



Gitara elektryczna, gitara elektroklasyczna, dwa basy, dwóch wokalistów, pianino, conga and lejdis end dżentemens for the very first time, na perkusji: Daniel Wymoczył! Mam totalną zajawkę. Czy sąsiad na dole nie ma czasem perkusji w mieszkaniu? :-D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz