niedziela, 14 sierpnia 2011

All my loving


Rok temu siedząc na lotnisku w Moskwie zastanawiałem się kiedy tak naprawdę zaczynają się moje podróże. Porzuciłem tę myśl bo zaduch w terminalu był okrutny i dalsze filozofowanie groziłoby przegrzaniem organizmu.

Myśl powróciła z kolejną dużą podróżą. Kiedy więc ona się rozpoczęła? Czy w momencie kiedy obywatelka Cz. podstępem spowodowała, że pomyślałem: "Fajnie by było się tu wybrać"? A może kiedy bezmyślnie wypełniałem wniosek o stypendium nie wierząc za bardzo, że je dostanę? A może kiedy je dostałem? A może kiedy wytaszczyłem walizę za próg? A może... a może też nie?
Tym razem ekscytację i lekkie podniecenie zgodne z moją osobistą definicją podróżowania poczułem w 25 godzinie po wyruszeniu z Warszawy. Jechałem już wtedy sam jeden przez północną Jutlandię. Wypytałem kierowcę o wszystko co potrzebowałem wiedzieć na początek. On też już chyba powiedział mi wszystko co chciał dodać od siebie. Milczeliśmy. Ja rozkoszowałem się przejażdżka zapominając o dwóch walizach i dwóch plecach, które za chwilę będę musiał taszczyć.
Wreszcie czułem, że podróżuję. Wtedy poczułem też, że droga lądowa była dobrym wyborem. Męczącym ale jak najbardziej słusznym w moim wypadku. Nie spieszyło mi się a latanie samolotem odbiera mi poczucie bycia w podróży. Duszny poradziecki wagon sypialny bez klimatyzacji, kiedy z nieba leje się 50 stopniowy żar. Rozklekotana Nexia gnająca bezdrożami Uzbekistanu spod granicy Afgańskiej do stolicy - Taszkentu. Takie chwile sprawiają, że czuję życie wszystkimi zmysłami.

Ale dość już filozofowania... tak chciałem zagaić bloga a zacząłem wypisywać pierdoły. W każdym bądź razie już jestem. Mam się dobrze a jeszcze lepiej się zapowiada. Bo czy potraficie mi wskazać drugą taką szkołę, gdzie pani z dziekanatu wysyła po was na dworzec limuzynę...


...a pani dyrektor rozpościera przed wami czerwony dywan?


Tyle tytułem wstępu. Już wkrótce pierwsze wrażenia z ziem królowej Małgorzaty. A na dobranoc jeszcze krótka piosenka dla Was:



Zresztą polecam cały film. Dobranoc!

10 komentarzy:

  1. no pięknie, to już widzę co mnie ominęło - przyjechałam tydzień po rozpoczęciu semestru, i ani limuzyny, ani czerwonego dywanu nie widziałam. Ładny pomysł z tym blogaskiem, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoła czego?:) gratuluje stypendium!

    OdpowiedzUsuń
  3. O, Panie. Żeby to tak na wszystkich uczelniach witali :-) Aklimatyzuj się szybko i pisz, jak jest :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ojjj, będzie tu gorrąco! :D pisz Danielu pisz, pisz często :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem sobie w szkole artystycznej. Są tu różne ciekawe rzeczy, ale przede wszystkim jest FOTOGRAFIA. Kuszący jest jeszcze design i muzyka - zawsze chciałem nauczyć się grać na perkusji.

    Wydaje mi się, że już się zaaklimatyzowałem. Choć trzeba by urodzić się Duńczykiem, żeby przyzwyczaić się do pogody - ale o tym będzie z pewnością osobny wpis.

    Będę pisał dalej a wasz odzew będzie mnie do tego mobilizował.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Daniel
    Spróbuj unowocześnić bloga ze strony estetycznej. Uprość formę. Nie potrzebny jest ten baner z Duńską flagą zasłaniający cały monitor w laptopie. Ładuj dużo dobrych zdjęć większych rozmiarów bo to obrazki przyciągają czytelnika. Spróbuj pokazywać swoje efekty pracy w Danii ale też wczuj się w rolę reportera. Polecam dwa blogi jako przykład :
    http://www.backyardbill.com/
    http://www.thesartorialist.com/

    Mikołaj

    OdpowiedzUsuń
  7. jak się nazywa ten program stypendialny?szukam pomyslow na zycie wiec moze Twoj mnie zainspiruje :D baw się dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje życie inspiracją dla innych... chyba mnie to zainspiruje. :-)

    Opis programu z którego dostałem pieniądze jest tutaj:
    http://en.iu.dk/grants-and-scholarships/folk-high-school-grants

    Jest o tyle fajnie, że aplikujesz do szkoły a później i oni zajmują się lwią częścią formalności.

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja myslalam,ze to takie prawdziwe stypendium,ze wszystko fundują:) na erasmusie juz bylam ,wiec szukam czegos innego:) ale tu widze pokrywaja koszty tylko do 600DK,a czesne i koszty wyzsze(kwestia ile),wiec nie wiem czy mnie stac na taka zabawe,chyba nie:-(

    OdpowiedzUsuń
  10. Każda wymówka jest dobra. Też tak mam i walczę z tym.
    Pieniądze to najmniejszy problem, jeśli tylko czegoś szczerze POŻĄDASZ.
    Ja na ten przykład dopłaciłem tylko 550e.

    OdpowiedzUsuń